środa, 15 stycznia 2014

Czarno biała miłość - Rozdział I

Ranek? Dobrze mi się zdaje? Błagam, oszczędźcie mi tego.
Przewróciłem sie na drugi bok. Ale niestety, wciąż słyszę ten irytujący budzik.
Więc jednak. Trzeba wstać. Przetarłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej po czym wyłączyłem to ustrojstwo. Przeciągnąłem się i w tym momencie dostałem psim jęzorem prosto po twarzy.
- Nechiko! - wytarłem z siebie jego ślinę, na co mój zwierz tylko wgapiał się we mnie, merdając ogonem. Ten mały irytujący zwierz. No dobra, nie taki mały. Ale zdecydowanie zachowywał sie jak szczeniak.
- Błagam nie rośnij już - złączyłem ręce jak do modlitwy patrząc przy tym na psa. Ale nic, zero reakcji!
Westchnąłem zrezygnowany, a pies wciąż wgapiał się we mnie radośnie. Tak sobie myślę że.. O matko! Jakim ja muszę być irytującym właścicielem. Ale i tak wiem, że ten pies mnie kocha! Tak Hisa.. wmawiaj sobie. Spojrzałem na idealnie wyprasowaną białą koszule wiszącą na drzwiach szafy. Ah, matko Ty moja co ja bym bez Ciebie zrobił? Umarł? Ha... albo raczej wyglądał na rozpoczęciu jak na boisku czy imprezie. Już widzę miny nauczycieli. O Zgrozo.. to bym sobie ładnie rozpoczął w nowej szkole. Poszedłem do łazienki do której wejście miałem bezpośrednio z pokoju. Spojrzałem w lustro.
- Człowieku.. jak ja wyglądam? - odkręciłem wodę w umywalce, przemyłem nią twarz i umyłem żelem.
- To Ci i tak nie pomoże. Wyglądasz jak... - westchnąłem i umyłem zęby darując sobie moją głupotę. Tak wiem, moja samoocena jest niezwykle wysoka. Ale to nie tak. Każdy musi czasem ponarzekać, prawda? Kiedy wróciłem do pokoju, pies leżał rozwalony na moim łóżku, a kołdra na podłodze. Bo czemu nie?
- Serio? musisz być aż tak bezczelny? A walić to - machnąłem ręką i przebrałem się w białą koszule i długie czarne spodnie. Jest gorąco, a ja mam sie w tym dzisiaj dusić? Zaje... fajnie. Zszedłem na dół po schodach, usłyszałem tylko nucenie mojej mamy w kuchni więc tam poszedłem.
- O Hisashi! Wstałeś - przeciągnąłem sie już po raz kolejny dziś i usiadłem przy stole.
- Dzięki za wyprasowanie koszuli - wyszczerzyłem zęby, a moja rodzicielka podała mi talerz z kanapkami - jesteś wielka.
- Wiem o tym - moja mama uśmiechnęła się dostawiając jeszcze kubek z herbatą - za chwile wychodzę do pracy. Ojciec już dawno wyszedł, więc zaklucz proszę drzwi.
- Taaa jest - powiedziałem z pełną buzią na co kobieta przede mną tylko pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła. Skonsumowałem moje śniadanie i wróciłem się na górę po kartkę, i długopis tak w razie wypadku. Kiedy już opuściłem mój dom, nie zapominając zamknąć drzwi na klucz udałem się na pociąg. Szkoła do której miałem chodzić znajdowała się zaledwie trzy stacje dalej. Chociaż i tak wcale nie byłem zadowolony tym, że muszę iść do nowej placówki. Na pewno trafie do klasy gdzie większość już się zna z poprzedniego roku. No i nauczyciele. Matko gdzie tu sprawiedliwość?! Kiedy dotarłem na stację, mój wzrok przykuli, inni jak się domyślam, uczniowie. Jeruna. jak te dziewczyny sie w tych czasach pindraczą? To już nawet nie wygląda ładnie, tylko żałośnie. Westchnąłem i wsiadłem do pociągu, który po chwili ruszył. Na szczęście nie ma dużo ludzi. Nienawidze ścisku i to jeszcze w taki dość upalny dzień. Rozejrzałem sie po maszynie zahaczając wzrokiem o dwie siedzące i wgapiające, we mnie swe ślepia, dziewczyny. Uśmiechnąłem sie lekko, na co obydwie zaczęły automatycznie z bananami na twarzy ze sobą rozmawiać. Nie podniecajcie sie tak. Nie interesujecie mnie. Pełno make-up'u na ryjach i sie cieszą. Spojrzałem za szybę w drzwiach przy których stałem. Jeśli ja to jakoś zniosę to będzie cud. Kiedy dotarłem do szkoły, widząc tłumy uczniów odechciało mi sie całkowicie wchodzić do budynku. Nie żebym wcześniej miał jakieś wielkie chęci. Westchnąłem i spojrzałem na spis klas, szukając swojego nazwiska.
- O, jest - pozwoliłem sobie na ciche szepnięcie do siebie samego - 2 C.
Ciekawe co za ludzi będę mieć w klasie? Ruszyłem do budynku i zmieniłem swoje buty. Wpierw czekał mnie apel. Był nudny jak cholera. Jak to każdy apel, w każdej szkole. Potem ruszyłem do sali. Matko, już sie boje. W międzyczasie natknąłem sie na nauczycielkę, nie wiem skąd wiedziała, że to ja jestem tym nowym uczniem w jej klasie, ale no mniejsza. Może dorabia jako jakieś medium czy coś? Kto wie.
Poprosiła jedynie żebym poczekał z wejściem do sali na nią. Tak też zrobiłem. Usiadłem na parapecie na przeciwko drzwi od klasy, ignorując patrzących na mnie niektórych uczniów. Nie byłem zbyt zadowolony myślą, że każdy wybierze sobie miejsce a ja będę musiał usiąść gdzieś gdzie zostanie wolne.
- No w końcu - mruknąłem pod nosem, gdy zjawiła sie pani Tochida. Zaprosiła mnie do sali. Gdy weszliśmy natychmiastowo uciszyła klasę. Kto by pomyślał, że ma tak donośny głos. Wziąłem głęboki wdech. To sie teraz zacznie.
- Słuchajcie do naszej szkoły przeniósł się nowy uczeń - przeleciałem wzrokiem po klasie, nie żeby popatrzeć na wgapiające sie we mnie osoby. Przejrzałem tylko wolne miejsca.
Usłyszałem szepty po klasie. Geeez, ludzie nie myślcie, że jestem głuchy.
- Przedstaw się - no w końcu, nie żeby to kogoś obchodziło
- Jestem Kentaro Hisashi. Przeprowadziłem się do tego miasta, gdyż mój ojciec dostał tu prace. Interesuje się koszykówką. - Nie polubię, przewiduje, połowy z was.
- Bardzo dobrze, zajmij miejsce w ostatnim rzędzie obok Matsuzawy - świetnie teraz muszę siedzieć obok jakiegoś pewnie czuba. Usiadłem na wyznaczonym miejscu i dopiero wtedy spojrzałem na sąsiada z ławki obok. Czarne włosy, brązowe oczy, ciało dobrze zbudowane, niezadowolony wyraz twarzy. Taaaaak, patrzył na mnie jakbym mu obiad wpierdolił.
- Co sie gapisz? - westchnąłem odwracając od niego wzrok.
- Tak sobie - już widać, że sie nie polubimy.
- Matsuzawa! - usłyszałem nagle głos nauczycielki - to dopiero pierwszy dzień, jednak wiem, że znów coś przeskrobiesz - o proszę, czyżby klasowy chuligan? - Ale chciałam Cie prosić byś oprowadził Hisashiego po szkole.
Oh dzięki Ci kobieto, ale naprawdę nie trzeba!
- Czemu ja? Niech go Tanaka oprowadzi - sądząc po skierowanych oczach innych osób, to musi być ten okularnik z pierwszej ławki, zapewne kujon.
- Tanaka będzie zajęty czym innym, poprosiłam Ciebie i nie chce słyszeć sprzeciwu.
- Taaa... - geeez łatwo rezygnujesz, a myślałem, że uratujesz nas obu. Jakoś już nie mam ochoty sie z Tobą zadawać. Kiedy nastąpił koniec rozpoczęcia spojrzałem na Mat... no tego tam obok mnie. Westchnął tylko i wskazał bym poszedł za nim. Wychodząc z klasy zamieniłem jeszcze tylko zdanie z panią Tochidą i ruszyłem za chłopakiem. Szedłem za nim oglądając budynek i mijających nas uczniów. Pan chuligan milczał.
- Te...
- Hm? - chłopak odwrócił sie patrząc na mnie znudzonym wzrokiem.
- Wszystko pięknie, ładnie i wręcz zajebiście, ale...
- O! Czy to nie Matsu?! - usłyszałem nagle głos który mi przerwał. Mina prowadzącego mnie chłopaka momentalnie sie zmieniła. Zauważyłem poirytowanie. Rozejrzałem się i dostrzegłem podchodzącego do nas chłopaka.
- Spadaj Takagi!
- Jaki niemiły... - blondwłosy, spojrzał na mnie - a kto to?
- Moja wróżka - Matsuzawa prychnął i zaczął iść dalej.
Zacząłem iść bez słowa za nim, jednak zagrodzono mi drogę. Ciemnowłosy widząc to, wkurzony podszedł do chłopaka i szturchnął go w ramie.
- Takagi spadaj! Musze go oprowadzić, a nie mam na to najmniejszej ochoty! Więc im szybciej tym lepiej!
Chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Nie martw się, patrząc po minie "Twojej wróżki" również nie jest tym zadowolony. Jak Ci na imię? - zwrócił sie po chwili do mnie
- Kentaro Hisashi - powiedziałem tylko, samemu chcąc już wrócić do domu.
- Takagi Saburo - przedstawił się - jestem z klasy wyżej. Przeniosłeś sie do naszej szkoły?
- A Ty co? Wywiad robisz? - Matsuzawa założył ręce na klacie patrząc wkurzony na Takagiego
- Tak, przeniosłem się z innego miasta. Wybacz, ale spieszy nam sie - odpowiedziałem szybko i ruszyłem przed siebie, na co Saburo chwycił mnie za ramie
- Ej Ej... nie bądź taki. No ale skoro wam sie spieszy... Jeszcze Cię zaczepię - wyszczerzył sie i po chwili już go nie było.
- W końcu. Ten pies to pieprzony szkolny playboy. Podrywa każdą laskę. Dureń. Na Twoim miejscu bym uważał, ten koleś może wpędzić Cie w kłopoty.
- Ah, a Ty nie? - spytałem nieświadomie na głos, ruszając za nim. Momentalnie spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- No proszę, nie jesteś taki głupi - A to, co miało znaczyć? - Tak w ogóle jestem Matsuzawa Ryutaro.
- Kentaro Hisashi
- Ta... to już wiem, interesujesz sie koszykówką? -spytał prowadząc mnie dalej.
- Chyba mówiłem...
- Więc zapewne dołączysz do klubu koszykarskiego?
- Pomyślę nad tym
- Mhm
O co mu chodzi? Ah, nie rozumiem. Matsuzawa pokazał mi gdzie jest biblioteka, pokój nauczycielski, stołówka, pokój pielęgniarski i całą resztę szkoły. A potem? Po prostu się zmył oznajmiając, że to koniec "wycieczki". Powrót do domu jakoś strasznie mi sie wydłużał, mimo, że to nie był ciężki dzień, po powrocie odrazu padłem na łóżko. Zamknąłem oczy i tak! Coś musiało mi przecież przerwać. Chwyciłem telefon, który właśnie oznajmiał, że dostałem smsa. Musze zmienić ten sygnał jest w cholerę irytujący.
Ah to od Mio-chan "Neee Hisa-kun! Jak tam rozpoczęcie? Poznałeś już kogoś nowego? Z Rei'em znów jesteśmy w tej samej klasie! Masz od niego pozdrowienia! Teraz idziemy z klasą na karaoke. Trzymaj sie"
Wgapiałem sie w ekran telefonu. Hnnn...Rei mnie pozdrawia? Też coś. Nie napisałaś tak tylko dlatego, bo chciałbym tego? Kliknąłem "odpisz" i się zawiesiłem. I co ja mam jej napisać? Że już pierwszego dnia byłem skazany na jakiegoś typa? "U mnie w porządku, hah, pozdrów całą klasę (tak, Rei'a też) i miłej zabawy" - tylko tyle byłem w stanie z siebie wykrzesać.
Wstałem i przebrałem sie. Ubrałem krótkie spodenki, bo gdzie ja w tych długich, czarnych będę sie smażył w taką pogodę i szary T-shirt z facetem idącym przez las. Nie wiem czemu jakoś bardzo tą bluzkę lubię.
Byłem zapewne jak ten koleś - samotny. Zszedłem na dół, w domu wciąż nikogo nie było.
- Nechiko! - zawołałem na co pies natychmiastowo przybiegł - idziemy na spacer?
Pies odpowiedział mi głośnym szczekaniem. Zapiąłem smycz o jego obroże, ubrałem adidasy i wyszedłem z nim na dwór.
- No to prowadź potworze - machnąłem ręką, a mój zwierz zaczął mnie ciągnąć do parku - Ej! Ale spokojnie! - Tak, chociaż wiedziałem gdzie jest park no i najbliższy sklep.
W parku jak to w parku, nudy jak cholera. Tu sobie dzieci latają, tam zakochana parka, tym to dobrze, a tu sobie babcia siedzi i ptaszki karmi. Swoją drogą muszę się trzymać od niej z dala. Nechiko wystraszyłby jej ptaszunie i mi by sie oberwało, że wychodzę z jakimś monstrum. Cóż zapewne przypieprzyła by sie o kaganiec, ale walić ją. Mój pies pociągnął mnie pod drzewo, ah tak, cień. Położył sie, nie wierze! On sam z siebie jest spokojny. Nie tracąc okazji rozejrzałem się czy aby przypadkiem nie usiąde na jakąś psią niespodzianke i usadowiłem sie obok psa opierając się plecami o pień drzewa.
- Nie jesteś chory czasem? - spojrzałem na psa na co ten wstał i usiadł opierając się o mój lewy bok - też jesteś samotny? - zaśmiałem sie cicho gdy zaczął lizać mnie po szyi.
- Czujesz sie samotny? - usłyszałem nagle, ale gdy sie rozejrzałem nikogo nie zauważyłem. E... Jestem debilem czy jak? Starzeje sie?! Słysze głosy! Matko! Matko! Umieram?!
Usłyszałem śmiech i spojrzałem w prawą stronę. Zobaczyłem jak zza drzewa pod którym siedziałem wyszedł chłopak.
- Fajny pies - pewnie bym się uśmiechnął i podziękował, ale jakoś nie mogę nic powiedzieć. Ten koleś wygląda przerażająco! Nie umarłem jednak, ale zaraz na pewno to sie stanie!
- Em.. dzięki - odwróciłem wzrok a ten koleś sobie po prostu poszedł. Debil czy jak? Zaczepia tak wszystkich ludzi? Już był jakiś kawał ode mnie, gdy nagle zatrzymał się i napięcie odwrócił w moją stronę.
Drgnąłem widząc jak na mnie patrzy. Zrobiłem coś nie tak? Nechiko pomożesz mi prawda? Nie śpij Ty cholerna kupo mięsa! Chłopak podszedł do mnie szybkim krokiem i równie szybko kucnął, wgapiając się we mnie.
- O... o co chodzi? - spytałem cicho przyciskając się plecami do drzewa, gdybym mógł to bym się w nie wrósł i pach! Nie było by Hisy.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie
- Pytanie?
- Tak, czy jesteś samotny - ten koleś to jakiś super bohater? Psycholog? Czy czego on ode mnie chce?
- Em... to chyba moja sprawa - wstałem na co mój pies momentalnie otworzył ślepia i również wstał już ciągnąc mnie w bok. Chłopak chwycił mnie za ramie przez co spojrzałem na niego.
- Odpowiedz - patrzył na mnie wrogo, na co po raz kolejny się wzdrygnąłem. Czy on nie może sie odczepić? Tylko kłopotów mi brak.
- Może
- To nie odpowiedz - cholera! Czemu nie mogę mu pocisnąć i zwyczajnie stąd pójść?! Przestań paraliżować mnie wzrokiem! Przerażający człowieku! Ha? Dopiero teraz usłyszałem muzykę ze słuchawek które miał przełożone na szyi, a na które wcześniej nie zwróciłem uwagi.
"All you’ll ever be is a faded memory of a bully
Make another joke while they hang another rope so lonely
Push them to the dirt till the words don’t hurt can you hear me
No one’s gonna cry on the very day you die you’re a bully"*
Spojrzałem na słuchawki, po czym na jego twarz.
- Musze iść! - Wyrwałem się i uciekłem razem z psem. Tak biegłem z tym moim potworem...  i... i tak właściwie, to gdzie ja teraz jestem?!
- Nechiko gdzieś Ty mnie wywiał do cholery?! - Z racji, że chciałem po prostu oddalić się od tego gościa, pobiegłem tam gdzie ciągnął pies.
Na szczęście ten typek nie biegł za mną. Co to w ogóle za człowiek? Jak można mieć tak przerażający wyraz twarzy?!
- Następnym razem na pewno nie idziemy do parku! - zacząłem błądzić z psem i po godzinie udało mi sie wrócić do domu. Teraz przynajmniej znam tamtą okolice. Tak, to miało być pocieszenie. Reszte dnia spędziłem w domu. Nie robiłem nic nadzywczajnego. Wziąłem się za rozrywke ignorując myśli o tamtym przerażającym gościu.
- Pewnie i tak więcej go już nie spotkam - stwierdziłem kładąc się do łóżka i włączając telewizor - czemu w ogóle do cholery o nim myślę? To jakiś świr.
Wyłączyłem po chwili telewizor stwierdzając, że lecą same głupoty i przekręciłem sie na bok chwytając telefon. Otworzyłem klapkę i wszedłem w kontakty. Kliknąłem by napisać wiadomość do Rei'a i zamknąłem oczy. Co niby miałbym napisać? Nastawiłem tylko budzik na rano i wsunąłem. telefon pod poduszkę. Mam nadzieje, że jutrzejszy dzień będzie trochę lepszy.

3 komentarze:

  1. Ciekawych typków spotyka w pierwszy dzień skontaktowania się z cywilizacją. Nie ma co. Jakoś mu nie zazdroszczę. Sama nienawidzę przychodzić do miejsc, gdzie nikogo nie znam i co gorsza dobrze by było, gdybym miała kogoś poznać. Coś okropnego ;/
    Jak to się rozwinie jestem ogromnie ciekawa. Bo coś czuję, że przygód mu brakować nie będzie.
    Koleś z parku rzeczywiście przerażający, ale w ogóle jakiś taki nieogarnięty. Kto normalny wyskakuje z krzaków i zamienia z człowiekiem dwa zdania, po czym ma jakieś pretensje, że mu się nie odpowiedziało, chociaż teoretycznie nie powinno go to nic obchodzić. Upierdliwe :O

    OdpowiedzUsuń
  2. "(...)więc zaklucz proszę drzwi." O____O Pierwszy raz słyszę takie wyrażenie, ale śmieszne jest! XD
    Łohoho, no to nieźle XD wesołe rozpoczęcie XD ja się boję jak to będzie moje wyglądało we wrześniu @.@ Nowa szkoła, Boże, czemu?
    Czy ten fragment z piosenki Shinedown ma coś sugerować? :3
    Ja bym się chyba przeraziła, gdyby taki gościu się do mnie przyczepił @.@

    Pozdrawiam!
    ~Ayami

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się czyta. Bardzo mnie wciągnęło. Szkoda, ze są tylko 2 rozdziały. :(

    OdpowiedzUsuń