czwartek, 3 lipca 2014

Czarno biała miłość - Rozdział II

Tak jak leżałem na podłodze, zacząłem się turlać w te i z powrotem.
Nie pytajcie mnie, dlaczego. Każdy z nas ma jakieś odchyły, a ja się właśnie turlam po podłodze.
Przestałem momentalnie, gdy w drzwiach zobaczyłem mojego psa. Wbijał we mnie ślepia bez najmniejszego ruchu. Zacząłem się zastanawiać czy właśnie pomyślał, że nic mi już nie pomoże, czy może zwyczajnie chciał się przyłączyć. Przewróciłem się na plecy i skierowałem wzrok na sufit. Stwierdzam, że doszczętnie mnie pokręciło.
------------------------------------------------------------------
Odkąd dołączyłem do jakże zacnych uczniów mojej nowej szkoły, minął miesiąc. Dacie wiarę? Jeszcze żyje. Oczywiście, wybieram się tam, jak widać, z niesamowitą radością i entuzjazmem. Gorzej już być nie może. A przepraszam! Jednak może. Gdyby dowiedzieli się, że jestem gejem.... dlatego Hisashi, buzia na kłódkę, bo jak nie, to Ci ją obije. Tak, gadam sam do siebie. Oparłem się zrezygnowany o szybę w oknie. tym samym sprawiając pewnie, że inni na szkolnym korytarzu patrzyli na mnie z politowaniem.
- Powiedziałem, nie dzięki...
- No chodź, chodź!
- Nie zrozumiałeś?
- Endou!
- Nie przypominam, bym pozwolił Ci się zwracać do mnie po imieniu.
- Wrzuć na luz!
- Zaczynasz mnie wkurzać!
Eh eh.. znowu się jakiś dwóch sprzecza... może będzie ciekawie i zaczną się bić? Odwróciłem się tyłem do okna i podszedłem do ściany, by wyraźniej usłyszeć kłótnię chłopaków, stojących przy schodach. Wychyliłem się zza rogu. I tak, jak to szybko zrobiłem, równie szybko schowałem się z powrotem. O...On... co on tu robi? Musiałem wyglądać na naprawdę przerażonego, bo inni patrzyli na mnie zaskoczeni.
Wychyliłem się ostrożnie jeszcze raz, żeby się upewnić. Nie ma mowy bym się pomylił! Poznaję tą przerażającą twarz! Mimo, że minął miesiąc! On chodzi do tej szkoły? I na dodatek z kimś rozmawia! Czy temu kolesiowi obok życie nie miłe? Ale właściwie, skoro chodzimy do tej samej szkoły, jakim cudem nie zauważyłem tego wcześniej? Ah! Musi być z klasy wyżej. Przez moją nieostrożność i długotrwałe wpatrywanie się, chłopak z przerażającą twarzą spojrzał na mnie. Musiałem wyglądać jak jakiś spiskowiec, złodziej albo nie wiem co. Żałuje, że nie jestem ninją, właśnie bym zniknął.
- Ah! - usłyszałem nagle z jego ust, co dało mi do zrozumienia, że mnie poznał.
Uświadomiłem sobie, że chciał do mnie podejść, więc zwyczajnie zwiałem. Wparowałem do pierwszej lepszej sali, zamykając za sobą drzwi. Obca mi klasa popatrzyła na mnie zaskoczona. No powiedzmy, bo część spojrzała jak na chorego na umyśle. Rozejrzałem się, jakbym pomylił sale, przeprosiłem i po upewnieniu się, że za drzwiami czysto - wyszedłem. Po raz kolejny dziś, wyglądałem jak idiota, rozglądając się co chwila w drodze do mojej sali. Na moje szczęście, dotarłem cały i bez żadnych przeszkód. Uczniowie tej szkoły niedługo chyba zaczną omijać mnie szerokim łukiem. Stanę się legendą!
A nie mówiłem, że może być gorzej? Ale nie sądziłem, że to "gorzej" nadejdzie tak szybko.
Położyłem głowę na swojej ławce, wgapiając się bezsensownie w Matsuzawe.
- Co?
- Nic takiego. - odpowiedziałem spokojnie. Zamknąłem oczy i po chwili poczułem, że ktoś mnie szturcha. Otworzyłem jedno oko, patrząc znów na chłopaka.
- Co?
- Jeżeli masz zamiar spać, to pożycz podręcznik.
- Nie masz swojego?
- Jakbym miał, to bym nie prosił o Twój.
- Ah, więc to była prośba?
- Po prostu mi go pożycz!
- A co z tego będę miał?
- Kopa w dupe.
- Ah, dzięki. Nie skorzystam.
- Matsuzawa! Kentaro! Nie rozmawiać. - wtrąciła się nagle nauczycielka, na co obaj się zamilkliśmy.
Nie minęła minuta, a na mojej ławce pojawiła się karteczka. Rozwinąłem ją.
Pożycz tylko jak będę musiał czytać.
Haha, a myślisz, że ja śledzę tekst?
Z tego co widzę, to nie... Chyba jednak mi nie pomożesz. Jesteś nowy, a już chcesz sobie zepsuć opinie?
Czyżbyś chciał mnie pouczać? I jaki nowy? Miesiąc minął!
Pouczać? Nawet mi się nie chcę. Idziesz ze mną na piwo po szkole?
W sumie przyda się.
Ale Ty stawiasz.
Haha... dobry żart.
Zastanawiałem w którym momencie zaczęliśmy się tak dobrze dogadywać. Trafił swój na swego? Czy jakoś tak. Ten koleś nie był taki zły. Z czasem od mojego przybycia do tego miasta, zaczęliśmy zwyczajnie rozmawiać, pomimo dziwnego pierwszego dnia. Zakumplowaliśmy się. Tak, mnie też to dziwi, ale lubię go. Lubię, że lubię, a nie coś więcej! Dobrze mieć kogoś, z kim można spędzić czas. No, i kogoś na swoim poziomie. Nie żebym jakiś upośledzony był. Na moje szczęście, przez resztę dnia nie spotkałem już kolesia o przerażającej twarzy. Naprawdę, będę musiał jakoś go nazwać. Pogłówkuje nad tym w domu. Kiedy usłyszałem ostatni dzwonek, zadowolony wstałem z ławki i wraz z Matsuzawą wyszliśmy ze szkoły. Wbrew pozorom wiedziałem już o nim całkiem sporo. A zwłaszcza o głupotach. Na przykład, że ma starszego brata i psa. Tak, to się zalicza pod jedną kategorię. Zarówno, według niego, jak i według mnie. Mieszka tu od urodzenia z całą rodziną. Także lubi koszykówkę, nie cierpi się uczyć, uwielbia cytrynowe lody i nie znosi wiśniowych. To na prawdę głupoty, ale w końcu czułem się w tym mieście wyluzowany. Po szkole poszliśmy do niego, bo uparł się, że chce się przebrać. Już krótko po poznaniu go mogłem stwierdzić, że styl ubierania pasuje do jego charakteru. Luźne spodnie, kolorowy T-shirt i bluza z kapturem to jego najczęstszy ubiór. Jakoś po paru dniach od zmiany relacji między nami, spytałem dlaczego nagle postanowił się ze mną zakumplować. Zwłaszcza, że nie był jakiś samotny. Znajomych miał wielu.
- Ej, jesteś tu sam, co nie? Każdy potrzebuje towarzystwa i najlepszego kumpla. Jesteś w porządku, więc co mi szkodzi spróbować? Domyślam się, jak się czujesz.
- Jak na Ciebie jesteś strasznie miły. wiesz?
- Stul pyska, bo wylądujesz w fontannie.
Tak to mniej więcej wyglądało. Kiedy pochłaniałem się w tych wspomnieniach, nagle poczułem na policzku coś zimnego. Ocknąłem się z zamyślenia i wziąłem puszkę piwa, która zwróciła moją uwagę. To, że Matsuzawie sprzedają alkohol, to nic nowego. Wygląda dość dojrzale jak na 17 lat, które ma. Też bym mu sprzedał. Ale to nie tak, że jesteśmy jakimiś chlejusami. U nas picie to naprawdę rzadkość. Co do papierosów, obydwoje stwierdziliśmy, że nie ciągnie nas do tego świństwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziś razem z Matsu szliśmy do mnie. A to dlaczego? Bo chciał, byśmy pograli w kosza, a jego piłkę dosłownie wcięło. Może po prostu nie chciało mu się jej szukać? To dość prawdopodobne, ale udam, że tego nie wiem. Kiedy doszliśmy do mojego, jakże zacnego, domostwa, ze spokojem wpuściłem go do środka. Ale jak to u mnie, to już na wejściu zaatakowała nas moja mama.
- Ah! Hisa jesteś wreszcie!
- Hnn... pali się?
- Nie! Mamy gości.
- Gości?
- No tak... państwa Kiochich.
Moje źrenice wyraźnie się rozszerzyły na co Matsuzawa momentalnie zwrócił uwagę.
- Czy to nie wspaniale? Tak dawno nie widziałeś się z Reisuke! - moja wniebowzięta mama uśmiechnęła się szeroko.
- Ah, tak, to świetnie. - nagle z salonu wyszedł, jak na zawołanie, Rei. Spojrzałem na niego, na co on odwrócił wzrok, widocznie niezadowolony.
- Idźcie do góry... przyniosę wam zaraz herbatę
- Dla mnie te dobre ciastka, co ostatnim razem, ciociu! - Matsu szybko wyrwał się, nim nas wygoniono do mojego pokoju
Moja rodzicielka bardzo go lubiła. Co jej się dziwić, zaczarować to on umiał. Ale my tu teraz nie o tym.
Wraz z dwójką chłopaków poszliśmy do pokoju. No i się zaczęła piękna, niezręczna cisza... trzeba by tu coś... Może wpuścić granat dymny i się ewakuować, biorąc bruneta pod pachę?
- Em, Rei. - odezwałem się nagle, na co odpowiedziało mi mruknięcie. - Jak w szkole? Tęskni ktoś tam za mną? Haha... tak, jakby ktoś mnie pamiętał w ogóle.
- W szkole jak w szkole... dziewczyny czasem o Tobie gadają. – odpowiedział, jakby od niechcenia.
Na moment mogłem odetchnąć, bo moja mama przyniosła herbatę i ciastka. Ale tak szybko jak weszła, tak i szybko wyszła. I znów ci...
- Hisashi. - usłyszałem nagle, gdy wbijałem wzrok w podłogę. Siedzieliśmy przy małym stoliczku, każdy zwyczajnie zajęty oglądaniem mojego pokoju. Trochę tak, jakby za karę... Matsu patrzył na mnie niepokojąco, na co uśmiechnąłem się tylko przepraszająco.
- On wie? -przygryzłem wargę, słysząc pytanie ze strony Rei'a. Nie mogąc nic powiedzieć, pokiwałem głową, dając przeczącą odpowiedz. Doskonale rozumiałem, o co pytał, ale było zdecydowanie za wcześnie, by rozmawiać o mojej orientacji. A może zwyczajnie już na początku powinienem był przyczepić sobie do czoła karteczkę z napisem "jestem gejem"?
Wymusiłem uśmiech, patrząc niepewnie na Rei'a.
- Ale on jest normalny, więc spokojnie. - powiedziałem szybko, nie przestając się uśmiechać.
- Mhm. - nie jest dobrze...
- Oi... ktoś mi wyjaśni, o co chodzi? Czego nie wiem i jak to jestem normalny? Znaczy, no jestem... na swój sposób. Ale ja tu wciąż siedzę, więc powie mi ktoś o co kaman?
- To nic, Matsu. - uśmiechnąłem się po raz kolejny.
- Przestań się na siłę uśmiechać, to wkurzające.
- O Czym Ty...
- Nie rób ze mnie debila... coś jest nie tak. To widać.
- Ah, chcecie jeszcze ciastek?! Skocze po nie! - natychmiastowo wstałem i uciekłem z pokoju.

------------------------------------------------------------------------------------
No to się kurwa nie dzieje. Co jest do cholery grane?
Ten koleś robi za cwaniaczka? Ale wyraźnie widać, że wcale nie chce tu być.
- Powiesz mi, o co chodzi?
- Nie twoja sprawa.
- Jak to nie moja, gadaliście o mnie, no nie?
- Wydawało ci się.
- No chyba ty. Ja pier... ogarnij się i gadaj.
- Wal się.
- Słucham? - Reisuke.. bo tak chyba miał na imię, jak dobrze zapamiętałem, spojrzał na mnie beznamiętnym wzrokiem, co całkowicie mnie wkurzyło.
- Słuchaj no... widać, że jesteś debilem, i że wcale nie masz ochoty tu być, ale zrób mi już tą pieprzona łaskę i powiedz o czym gadaliście.
- Nie.
- No ja nie mogę... - położyłem się na podłodze. Wkurzający. - Czy wy nie jesteście przyjaciółmi? Przyjaźnicie się, no nie? Więc co to za atmosfera i postawa?
- Nie dociekaj.
- No mów! Wcale mi się to nie podoba! - podniosłem się z powrotem, patrząc na niego. - Jaki z ciebie przyjaciel jak tak się zachowujesz? Jesteś dupa wołowa, a nie przyjaciel.
- I do kogo ty to mówisz?!
- Czego drzesz japę? - Uniosłem brwi, zaskoczony jego podniesionym tonem.
- Ja jestem kiepskim przyjacielem!? To on się zakochał! Ty wiesz jak to jest?! Nie! To wszystko jego wina! To obrzydliwe i chore! Jestem facetem!
- Czekaj... o czym ty?
W tym momencie usłyszałem stukot przy drzwiach i spojrzałem za siebie. Zdecydowanie nie jest dobrze....

-------------------------------------------------------------------

Stanąłem w drzwiach, zupełnie wystraszony. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Właściwie byłbym wciąż na dole, ale matka kazała spytać czy chcą sernika. Poczułem się tak cholernie ciężki. Czy ja właśnie przegrałem życie? Ocknąłem się czym prędzej i zbiegłem szybko po schodach. Co oni tu w ogóle robią?! Co to za sytuacja!? Czemu to powiedział!? To jakiś żart?!
Biegłem, nie wiedząc właściwie dokąd. Usłyszałem tylko szczeknięcie mojego psa. Nie oglądałem się za siebie. Chciałem uciec, zniknąć. Dlaczego ja? To tylko orientacja! Przecież nawet go nie dotknąłem mimo, że bym chciał! Przecież... obiecał.
...
Zatrzymałem się w końcu, gdy zabrakło mi tchu. Klęknąłem na ziemi zmęczony, próbując złapać oddech. Łzy zaczęły kapać z moich oczu. To jakiś pieprzony żart... cholerny, pieprzony żart...

--------------------------------------------------------------------
- Jesteś ciota, a nie facet. - wstałem szybko, patrząc na tego przygłupa.
- Co?!
- Gówno psi zadzie... - popatrzyłem na niego jeszcze chwile. – Kretyn. - oceniłem go krótko i wybiegłem z domu Hisy.
I teraz kurczaczki, gdzie on pobiegł? Jest tu dopiero miesiąc i się jeszcze zgubi. Idiota. Zatrzymałem się przed jego domem, rozglądając się na prawo i lewo.
Szlag! Skąd mam wiedzieć?! Czemu właściwie za nim biegnę? Ruszyłem w prawo.
Chce odpokutować? Jestem żałosny... jeżeli podjąłem decyzje, że będzie moim przyjacielem, to teraz zadbam by tak było cały czas! Nie popełnię tego samego błędu drugi raz. Kurna, Hisa, gdzie jesteś idioto!
- Hisaaa! - wydarłem się najgłośniej jak się dało, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Ludzie wyjrzeli zza okien, pewnie z myślą, że może kogoś mordują. Biegłem dalej, właściwie bezsensownie, bo skąd mam wiedzieć gdzie on je...
- Ah!
Zobaczyłem nagle swojego starszego brata i zdyszany podbiegłem do niego.
- A miałem nadzieje, że to jednak nie ty się darłeś.
- Zamknij się i mi pomóż!
- A to niby dlaczego?
- Proszę.
- Prosisz mnie?
- Proszę. - uspokajałem oddech. - Muszę kogoś znaleźć.
-------------------------------------------
- Hisaaa! - usłyszałem nagle stłumiony krzyk Matsuzawy, a może raczej Ryutaro. Skoro on zwracał się do mnie po imieniu, to chyba i ja mogę. Jakoś tak dziwnie, ale czemu nie. Chwyciłem się mocno za głowę. O czym ja myślę? Moje życie tu jest zrujnowane... Jest do bani. Szedłem tak ze spuszczoną głowa jakieś 10-15 minut, pogrążony we własnych myślach. Aż nagle poczułem mocne szarpnięcie i, nim się zorientowałem, siedziałem na tylnym siedzeniu samochodu. Ale, że co je... A! Podskoczyłem natychmiastowo, widząc, że obok mnie siedzi Ma... znaczy Ryu. Chciałem otworzyć drzwi i wyskoczyć z samochodu, ale on chwycił mnie za nadgarstki ściskając je niewyobrażalnie mocno. Dopiero wtedy zauważyłem, że z przodu ktoś siedzi. Teraz mnie zabiją?! Za to, że jestem gejem?!
- Hisa! - spojrzałem na bruneta, który zdaje się, już któryś raz mnie wołał. - Uspokój się, zamiast uciekać, daj mi coś powiedzieć, okej?
Kiwnąłem niepewnie głową, a on puścił moje nadgarstki, które zacząłem pocierać dłońmi, by uśmierzyć ból.
- Ja... nie wiem do końca, co zaszło między tobą, a tym idiotą... - Idiotą? Ah, chyba mówi o Rei'u. Wygląda na zakłopotanego. -Nie przeszkadza mi twoja orientacja, jasne? To, że wolisz tą samą płeć, to nic. Jesteśmy przyjaciółmi, no nie? Nie każdy człowiek jest taki sam. Nie stawiaj mnie i jego na tym samym poziomie. Moje podejście do ciebie się nie zmieni. Chyba go lubisz, prawda? Sądzę, że powinieneś przestać, bo nie jest tego wart.
- Ryu.. - spojrzał na mnie zaskoczony. - a... wołałeś mnie po imieniu, wiec pomyślałem, że ja też... - odpowiedział mi lekkim uśmiechem.
- Zapamiętaj to sobie.. jesteśmy przyjaciółmi i nie waż się ode mnie uciekać. I jeszcze jedno! - Zbliżył się niebezpiecznie blisko z mordem w oczach i strasznym uśmiechem. - Ani mi się waż we mnie zakochać!
Wybuchnąłem śmiechem.
- Spokojnie, nie jesteś w moim typie. - obaj zaczęliśmy się śmiać, przerwało nam jednak głośne chrząknięcie.
- A... sorka. To mój brat. - Ryu wskazał osobę siedzącą za kierownicą. Chłopak odwrócił się lekko, podając mi dłoń.
- Kei. - przedstawił się, a ja zrobiłem to samo. - To co? Mogę was już odwieźć do domu?
- Twoja mama będzie miała coś przeciw, jeżeli zostaniesz u mnie dzisiaj na noc?
- Dzięki Ryu, ale to nie jest dobry pomysł... lepiej wrócę do siebie.
- Więc idę z tobą.
- Ale..
- Żadne "ale". - Dostałem z pięści w głowę. - Dopóki jest tam ta ciota...
- Już okej, okej. - Uśmiechnąłem się lekko.
Kei odwiózł nas do mojego domu i od razu odjechał. Kiedy wszedłem z Ryu do środka, panowała niesamowita cisza...

2 komentarze:

  1. aaaaaaa!!!
    Brak mi słów !
    Dopiero dziś zaczęłam czytać to opowiadanie i już się zakochałam ♥
    Coś cudownego ♥
    Domyślam się ze Hisa sie zakocha w Ryu albo Ruy w Hisi'e?? A może ten "straszny" się zakocha??
    kjashdfyuagfyufasjkxzjcxz....
    Odbija mi jak to zawsze po przeczytaniu cudnego rozdziału <3
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale że... że what?! O_____O Rei do niego przyjechał?! To się kupy nie trzyma, nie rozumiem go ._. najpierw go odrzuca, a potem do niego przyjeżdża ._.
    What? O_________O Co tu się dzieje?! O____O Ten ucieka, tamci się drą na siebie.... Ło mój Boże O___O
    Ale on i tak się w nim zakocha >3< Ej no. W takim momencie! Zła babo Ty... T^T

    Czekam na kolejny ♥ i zapraszam do siebie, na http://dary-losu.blogspot.com :)

    ~Ayami

    OdpowiedzUsuń