wtorek, 27 listopada 2012

Wciąż niedojrzały [Kuroko no Basket]

Co do samej jednopartówki... tu pewnie rozczaruje wszelkich fanów/fanki AoKise... ale pisałam czysto emocjonalnie, jednak bez miłości. Więc nie doszukujcie się jej tu. Chodzi o sam podziw Aomine przez Kise. Podziw gry Daikiego i jego umiejętności. Powrót do wspomnień podczas meczu i rozmyślania Kise. Mój mózg ogarnęła koszykówka, więc nie byłam wstanie napisać nic innego. Więc tak jakby ta jednopartówka jest bez paringu...
Tytuł jak zauważyliście (bądź też nie) jest taki sam jak z ostatniego odcinka anime.
Właściwie dlatego, że pisząc to analizowałam akcje dziejącą się w końcowych odcinkach KnB. No i.. ten tytuł mi strasznie pasował.
No cóż... trochę krótkie, ale...
Zapraszam do czytania tej dziwnej jednopartówki~
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Podziwiałem Cie. Zawsze... i cały czas. Od chwili gdy Cie spotkałem.

Nie... właściwie zdaje się, że chwile potem. Kiedy zobaczyłem Twoją grę w koszykówkę poczułem w brzuchu zabawne łaskotanie.
Chciałem sie przekonać czy jeśli się z Tobą zmierzę nie rozczaruje się. Nic podobnego.
Czułem ogromne podniecenie ciągnące ku Tobie. To, że nie mogłem Cie pokonać wkurzało mnie, ale jednocześnie ekscytowało.
Mimo, że starałem się z całych sił zawsze byłeś lepszy. Wygrywanie ze mną przychodziło Ci z taką łatwością.
Nie obchodziło mnie nic innego poza koszykówką. Nawet moja praca modela zdawała się o wiele mniej interesująca niż przedtem.
Dobrze wyglądam, jestem dobry w sporcie, w nauce też nie jestem najgorszy. Ale... to mnie nudziło. Za łatwo wszystko mi przychodziło.
Wydaje mi się, że dzięki Tobie odnalazłem to co nadawało sens mojemu życiu. Byłem zauroczony Twoją grą. Ona rozpaliła we mnie chęci.
Te ruchy, ta prędkość... wszystko. Zwyczajnie chciałem grać z Tobą w koszykówkę nawet ze świadomością, że nigdy Cię nie dogonię.
Dla mnie byłeś tak niesamowity, że chciałem ćwiczyć z Tobą więcej i więcej. To że graliśmy razem w drużynie strasznie mnie uszczęśliwiło.
Dużo się od Ciebie nauczyłem. Możliwość grania po tej samej stronie było niezmiernie udanym doświadczeniem. Wydaje się, że zawsze błyszczałeś. Wyróżniałeś się od każdego z nas; od Akaschicchiego, Murasakibaracchiego, Midormimacchiego, Kurokocchiego... byłeś, nie... Ty jesteś wyjątkowy.
Chciałem móc Cię dogonić, jednak ilekroć próbowałem nie przynosiło to zbyt dużych efektów.
Co prawda byłem coraz lepszy, ale i tak wciąż za słaby by móc coś przeciw Tobie zdziałać.
Zastanawiam się jakie moje życie byłoby teraz jakbyś mnie w to nie wciągnął?
Dużo Ci zawdzięczam, choć pewnie nie jesteś tego świadom. Na pewno już Cię to nie obchodzi.
Zmieniłeś sie... ale ja również... Starałem sie jak mogłem by w końcu Cię dogonić. Moja irytacja zaczynała przewyższać to zabawne "łaskotanie" w brzuchu.
Chciałem się z Tobą znów zmierzyć, zobaczyć ile osiągnąłem gdy sie oddaliliśmy, gdy nasz kontakt zanikł. Gdy każdy poszedł w swoją stronę...
--------------------------------------------------
Dogonie Cię, Dosięgnę Cię, Prześcignę Cię... dziś zwyciężę.
- Nie przegram Aominecchi
- Czy kiedykolwiek udało Ci się mnie pokonać?
- Naprawdę nie chce dziś przegrać
Mecz się zaczął, a  mi wspomnienia przeleciały przez głowę... naprawdę jestem Ci wdzięczny. Ale dziś, to ja wygram!
To co czułem podczas meczu... widząc pewny uśmiech na Twojej twarzy.... wiedziałem, że dziś na pewno nie mogę przegrać.
Długo trwało bym coś zrozumiał. Mój podziw do Ciebie.... powinienem go zostawić daleko w tyle inaczej nigdy Cię nie pokonam.
Ten mecz wyczerpał ze mnie mnóstwo sił jednak to za mało bym sie poddał. Zdaje się, że czułem jeszcze większe podekscytowanie niż w gimnazjum.
Dwie osobne drużyny. Nie żałuje, że poświęciłem się mojej. Mogłem teraz stać naprzeciw Ciebie. Jako AS Kaijou zagrać z Tobą.. z AS'em Touou.
Nie myśl jednak, że wciąż jestem taki jak dawniej. Tak jak mówiłem, ja też sie zmieniłem Aominecchi...
Nasze rozmowy podczas gry...Wydawać się mogło, że chciałeś mnie zdenerwować. Albo zwyczajnie czułeś, że cholernie górujesz nade mną.
Nie jestem naiwny, nie jestem już dzieckiem. Naprawdę chce z Tobą wygrać!
--------------------------------------------------
Twój wzrok kiedy udało mi się w końcu Ciebie skopiować naprawdę w środku mnie rozbawił. Nie sądziłeś, że jestem do tego zdolny? To naprawdę zabawne.
Czułeś tą adrenalinę?  Grałem z Tobą dzień w dzień, za każdym razem przegrywając, ale to już koniec. Znam Cię najlepiej ze wszystkich.
Dawniej dobrze sie bawiłem grając z Tobą mimo, że to bolało. Cóż za dziwne uczucie. Widząc Twój uśmiech gdy siedziałeś na ławce, wiedziałem, że wygrana jakiej pragnę nie przyjdzie mi z łatwością.
Ale tego oczekiwałem. Z czasem trwania meczu uświadomiłem sobie... Nie, Ty mi uświadomiłeś, że skoro ja znam Ciebie tak dobrze, to Ty mnie również.
To przecież działa w obie strony. Ale nawet jeśli...to nie zamierzam zrezygnować. Zawsze chciałem wygrać, ale nie chciałem też żebyś Ty przegrał.
Czy to nie przeczy jedno drugiemu? Chyba sie powtarzam. Podczas przerwy spytałem Kurokocchiego kto według niego wygra.
Powiedział, że dopóki się nie poddam wszystko może sie zdarzyć. Ty tez się nigdy nie poddasz.. wiem to. Dlatego właśnie dziś dam z siebie wszystko.
Ta niepewność czy wygram sprawia mi wiele radości. To jak dać dziecku cukierka. Sądzę, że ma to podobny efekt.
Kiedy udawało mi się kopiować Twoje techniki... nie pamiętam kiedy ostatnim razem byłem tak skupiony. Wymagało to niesamowicie dużo siły i koncentracji.
Wciąż czegoś brakowało, jednak nie było już problemu by przechodzić przez graczy z Twojej drużyny. Gdybym nazwał ich Twoimi kolegami nie byłbyś zadowolony, prawda?
Omijanie ich zdawało się z sekundy na sekundę coraz łatwiejsze. Wciąż jednak byłem za wolny, wciąż brakowało czegoś bym był Twoją idealną kopią.
Powaga na Twojej twarzy przeraziła mnie. Chyba naprawdę się wtedy wkurzyłeś, co nie? Skończyła Ci się cierpliwość? Było zdecydowanie za wcześnie, żeby to był koniec.
Ale nie miałeś zamiaru dłużej czekać, aż będę gotowy. Twoje słowa dały mi to do zrozumienia. Moja drużyna naprawdę się starała. Byli cierpliwsi niż Ty.
Wierzyli we mnie. Każdy z osobna całym sobą.

Jedyną osobą która może Cie pokonać jesteś Ty sam, he?

Ale co jeśli będziesz musiał zmierzyć się właśnie ze sobą?

Słowa Senpai'a obiły mi się o uszy: "Zniszcz ich!"

Wszystko poza tym boiskiem przestało mieć znaczenie. Ludzie oglądający ten mecz, jutrzejszy dzień, a także każdy następny.
Mój umysł zdawał sie nie dopuszczać do siebie nic innego. Mogłem w końcu poczuć, że jestem Ci równy. Zauważyłeś to, mam racje?
Naprawdę... byłeś tak wściekły żeby posunąć się do czwartego faulu? Zabawne było zobaczyć jak przestałeś na moment panować nad emocjami. Głupek.
Teraz grasz przeciwko sobie samemu... Twoja reakcja gdy się zachwiałeś podczas podania Ci piłki była jeszcze zabawniejsza.
Nie powinieneś pozwolić sobie na coś takiego, nie sądzisz?
- Nie docenili mnie jeśli myślą, że uspokoję się tylko dlatego, że mam cztery faule. Ale to Ty najbardziej mnie zdenerwowałeś Kise. Nie przejmuj się mną. Jeśli możesz sobie na to pozwolić to lepiej zacznij grać, tak jakby Twoje życie od tego zależało!
- Nie spodziewałem się niczego mniej. Jeśli mecz skończyłby się w ten sposób to byłoby zbyt proste.
Widać było, że nie odpuścisz... Zastanawiam się co musieli czuć moi koledzy z drużyny. Co czuła też Twoja drużyna. Napięcie? Na pewno. Niepokój? Zapewne też.
Ale wydaje mi się, że  nasze drużyny całkowicie w nas wierzyły. Tobie nie robiło to większej różnicy. Ale ja wiem, że nie grałem tylko dla siebie.
Oni we mnie wierzą, nawet jeśli by mi tego nie powiedzieli zwyczajnie to czułem.
W którymś momencie czwartej kwarty poczułem ból w nodze. Zauważyłeś? Nie sądzę  Ale wiedz,że to wciąż za mało bym odpuścił.
Nie przegram z Tobą nawet jeśli miałaby to być ostania moja gra. Tak wtedy właśnie myślałem...
Wydaje mi się ,że gdy rzuciłem piłkę do kosza po chwili odczucia bólu kręciła się ona po obręczy niemiłosiernie długo. W końcu wpadła. Ulga.
Liczył się każdy punkt. 106 do 98. W każdej chwili wynikł mógł się zmienić. To mnie ekscytowało. Naprawdę byłem wtedy strasznie poważny. Nie wolno mi się rozpraszać.
Wiem, że mojej drużynie musiało być naprawdę ciężko. Zapewne wysiadali już psychicznie. Jednak oni się nie poddadzą. A już na pewno nie nasz kapitan.
Dużo się nauczyłem od Kasamatsu-senpai. Ale... teraz zdaj sie na mnie drużyno.
Wystarczyło jedno zachwianie Sakurai'a bym stanął z Tobą jeden na jednego. Minuta do końca. Ważył się los meczu. Zdobędziemy teraz kosza, czy też nie.
Jeśli tak... da nam to szanse na wygraną. Jeśli nie... czy to znaczy, że osiągnęliśmy swój limit?
Prawo? Lewo?.... To nie ma sensu. Wyskoczyłem by wykonać formless shot. Niemal słyszałem w głowach panikę mojej drużyny. Wiedziałem jednak, że senpai nie panikuje.
W jednej chwili moja ręka powędrowała w dół by podać piłkę do kapitana. Byłem już gotów, ale właśnie wtedy nadszedł koniec.
Twoje zablokowanie mojego podania przesądziło o dalszych losach meczu. Straciliśmy szanse.
Powiedziałeś, że gdybym spróbował jeden na jednego pewnie miałbym szanse wygrać. Ale robiąc zmyłkę spojrzałem w jedną stronę na Kasamatsu, Ty nie zrobiłbyś czegoś takiego.
"Na pierwszy rzut oka podanie wydaje się najbardziej niespodziewanym zagraniem, ale też jest rzeczą której nigdy bym nie zrobił, i tym samym najbardziej przewidywalnym zagraniem. Mój styl koszykówki nie opiera się na poleganiu na innych." Twoje słowa huczały mi w uszach.
Obraz zaczął mi sie rozmazywać. Kosz na który patrzyłem niebezpiecznie zdawał się zanikać. Miałem wrażenie, że rozrywa mnie od środka.
Straciłem ostatnią szanse. Naprawdę byłem w szoku...
- Przygotuj sie do kolejnej akcji! To jeszcze nie koniec!
Ale ja myślałem, że to właśnie jest koniec... Jednak tą myśl rozwiało uderzenie pięścią w moją głowę.  Mimo, że ten mecz był przesądzony graliśmy dalej, całą drużyną. Już rozumiem co miał na myśli Kurokocchi... to przecież gra drużynowa. Przyznam... wciąż miałem nadzieje.
"Ostatecznie przegrałeś bo na samym końcu postanowiłeś polegać na kolegach z drużyny."
Tak powiedziałeś.... Być może miałeś racje, ale sam nigdy nie dotarłbym tak daleko. Wiem to. Zawdzięczam tej drużynie więcej niż może sie wydawać.
- Nie mam nic przeciwko temu, że przegramy, ale nie mogę być jedyną osobą która się podda!
Własnie tak. Oni wszyscy cały czas się starali, wierzyli we mnie, nie poddawali sie.
- Jeżeli jest jakiś powód dla którego przegrałem, to dlatego, że byłem jeszcze za słaby!
Moje własne słowa.. choć wypowiedziałem je z lekkim uśmiechem czułem jak sprawiają mi ból. To był koniec. Ostatnie wbicie piłki do kosza.
To koniec... Naprawdę nastąpił koniec meczu. Upadłem na podłogę. Słychać było sygnał oznaczający zakończenie meczu. Więc naprawdę... Sam nie mogłem dowierzyć.
Ludzie byli podekscytowanie dzisiejszą grą. Dało sie to słychać z trybun. Sędzia zasygnalizował słownie, żeby drużyny sie ustawiły.
Załamany podparłem się lekko dłonią o podłogę i poczułem jak nogi mi drżą. Moja ręka ześlizgnęła się tym samym zwracając na mnie uwagę reszty mojej drużyny. Byli w szoku.
Naprawdę jakbym nie próbował.. nie mogłem wstać. Taki o to skutek kopiowania Aominecchiego... Uderzyłem pięścią w podłogę. Dlaczego na mnie patrzysz Aominecchi?!
Powiedz coś do cholery! Cokolwiek...
Moje serce przepełnione było bólem. Czułem większy ból psychiczny niż fizyczny. Moje ciało padało ze zmęczenia.
To się chyba nazywa "starać się ze wszystkich sił"... czy jakiekolwiek jeszcze mi zostały? Zacisnąłem mocno zęby. Dlaczego tak to sie skończyło?
Koniec końców... przegrałem po raz kolejny. Czy naprawdę niczego nie osiągnąłem? Zauważyłem, że ktoś wyciągnął do mnie rękę. Kiedy podniosłem wzrok zobaczyłem swojego kapitana.
- Dasz rade stanąć? Wytrzymaj jeszcze chwile
- Senpai, ja...
Zacisnąłem ponownie zęby czując jak łzy niekontrolowanie popłynęły z moich oczu. Kasamatsu pomógł mi wstać. Przerzucił moją rękę na swoje ramie i z jego pomocą doszedłem do reszty drużyny. Płakałem, słuchając jak mnie chwali.
"Dobrze się spisałeś. Poza tym to jeszcze nie koniec. Odpłacisz mu się w zimę." Nawet jeśli tak powiedział, jak mogłem powstrzymać smutek jaki mnie ogarnął.
Smutek? Byłem zrozpaczony. Tak bardzo się starałem, tak dużo ćwiczyłem. Stałem się silniejszy, ale wciąż za słaby by Cię dosięgnąć.
Dlaczego wciąż nie mogę Cię dogonić? Nie odezwałeś się już do mnie słowem. Naprawdę nie miałeś mi nic do powiedzenia? Tylko dlatego, że przegrałem? To okrutne.
Po meczu cała nasza drużyna była załamana. Ze spuszczonym wzrokiem opuszczaliśmy hale. Cała? Nie... Nasz kapitan krzyknął na nas jak to miał w zwyczaju.
Jednak jego słowa po raz kolejny podniosły nas na duchu. Jestem szczęśliwy, że mam taką drużynę. Naprawdę  dużo jej zawdzięczam.
--------------------------------------------------
- Ha? Gdzie jest Kasamatsu-senpai?
- Powiedział, żebyśmy na niego nie czekali
- Pójdę sprawdzić.
- Nie kłopocz sie.
.....
Ma racje. Nie mogę teraz zawrócić. Jeżeli mam na to czas, to powinienem ruszać na przód nawet jeśli tylko odrobinę
Jestem pewien, że Kasamatsu również podłamał się tym meczem. Jednak był naszym kapitanem, musiał być z nas najsilniejszy.
To on podtrzymywał drużynę. Wszyscy byli mu za to wdzięczni, a ja... najbardziej.

Obiecuje...wam następnym razem nie przegram! Nie... To MY nie przegramy!

16 komentarzy:

  1. Micchin, kochana, już Ci spamuje x3 Właśnie zabieram się do czytania. Oczy, wytrzymajcie jeszcze chwilkę, przeczytam i uwolnię was od soczewek. Boże, gadam do oczu O.O Chyba jest ze mną źle...
    Ojoj, Ty też masz humor zepsuty? ;<

    "Możliwość grania po tej samej stronie BYŁO niezmiernie udanym doświadczeniem. " Tu masz chyba literówkę...

    Boże, dziewczyno, kocham Cię po prostu ♥ Jak to przeczytałam... Nie dość, że przypomniał mi się cały ten mecz to jeszcze... Cholernie dobrze to napisałaś. Dzięki temu mogłam się tak wczuć w Kise... Boże, piękne. Gdybym teraz miała się odezwać to prawdopodobnie nie byłabym w stanie tego zrobić, gula w gardle jest za duża. Idę szukać chusteczek.

    Nie znalazłam. No to co, bluza, którą mam na sobie i tak idzie do prania. Ręczniki z resztkami tuszu do rzęs jakoś się dopierają...
    Zaczynam gadać głupoty .____. Dobra, zamykam się już, włączam jakąś muzykę i idę depresować.

    Piękne, cudowne, szalenie emocjonalne. Mówiłam to już? Trudno, to się powtórzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. łuhohohoh. tak se czytam czytam czytam i kwiczę na przemian. zajebioza *podnosi kciuk do góry* miło było znów sobie przypomnieć cały ich mecz c: skupiłas się na uczuciach co mi trochę zgrzytnęło bo liczyłam na więcej akcji ale tez było dobrze. w ogóle AoKise to taki angstowy pairing :D ryczenie w deszczy emocji i takie tam. po chuja nam miłość w partówce? byłoby wtedy za sztucznie a taka wersja jest chyba najlepszą jaką mogłaś napisać. nyah,nyah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem za opowiadaniem AoKise w twoim wykonaniu, kto aprobuje? :D *tłum fanów podnosi łapki w górę* stara przegłosowaliśmy cię XD ♥

      Usuń
  3. Wspaniałe nie mogę się doczekać aż napiszesz coś nowego i zgadzam się z Black, że AoKise w twoim wykonaniu jest genialne *.*.

    OdpowiedzUsuń
  4. weź jeszcze mi kurwa będa wypominać że morduję ludzi bez ich dotykania ;_; ok jesli zupa nie była gorąca XD
    cicho, im więcej AoKisa tym lepiej heejj ii hoooo D: !
    no to cacy :3
    jesteś, zgredzie ;w;

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze dzięki, że mi dałaś znak :3
    Po drugie, przepraszam, że tak późno daje znak: Tsu-i-jej-życiowy-nieogar xD
    Ale nic. Awwwwwwww. AoKise.
    Bardzo miło (angstowooo) było mi sobie przypomnieć cały ten mecz i zawsze jestem tak bardzo rozgoryczona tym, że ten debil się życiowo nie ogarną i nie podał mu tej ręki, na co wszyscy czekali. W każdym razie to jest bardzo dobre i się tym ekscytuje, bo świetnie do AoKisa pasuje. Dajesz Kisia, do boju, nie przegracie! A końcówka jeszcze raz, bardzo, bardzo mnie utwierdziła w przekonaniu, że Kasamatsu jest naprawdę spoko kolesiem i serio go lubię.

    To było dobre ♥ Więcej AoKise. (którego się dopatruje oczywiście xD)

    OdpowiedzUsuń
  6. jesteś pełnoletnia - jesteś zgredem! : D *pojebana logika Black*
    no to dobrze, chujowo by było gdybyś się oparzyła :<
    no, no, no, pisz dla mnie @w@ AoKise AoKise dziubaski ♥
    spoko misiaczku :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstawiłam nowy rozdział~

    OdpowiedzUsuń
  8. jebłam 6 rozdział Purpurowego Płomienia c:

    OdpowiedzUsuń
  9. To było genialne. Ta wola walki i chęć wygrania Kise. Dlaczego Daiki musi być tak zajebisty, że doprowadza do placzu blondynka? T . T
    Droga Miharu, też lubię AoKise i chciałabym więcej, ale bardzo proszę, skończ AoKuro.Proszę, proszę, proszę * klęczy i błagalnie prosi*

    Ps. Jeśli chciałabym być powiadamiana o nowościach to co mam zostawić, skoro bloga ni mom?xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Wstawiłam rozdział~ Spierdoliłam w dokładnie 1074 słowach.

    OdpowiedzUsuń
  11. dżemdobry przyszłam powiedzieć że dodałam AkaAo c:
    (nie wiem kiedy będę na gg, znów mam z nim problemy ==)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ohayo.
    Przeczytałam i stwierdzam, że jest to... wciągające. Lubię pairing AoKise, dlatego czytałam z otwartymi ustami. Nie doszukiwałam się tutaj nutki miłości, bo nie cierpię romansów. Moim zdaniem świetnie piszesz, biorąc pod uwagę moje wypociny, które niczym nie są w stanie przewyższyć ciebie.
    Tak nawiasem mówiąc, znalazłam twoje gg w jednej z zakładek... Więc jeśli przeczytałaś tamtą wiadomość i nie byłoby problemu, to jestem bardzo wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
  13. 44 year-old Project Manager Danielle Nye, hailing from Madoc enjoys watching movies like Benji and Archery. Took a trip to Yin Xu and drives a Ferrari 275 GTB/4. sprawdz ta strone internetowa

    OdpowiedzUsuń